sobota, 21 września 2013

Polecam http://www.youtube.com/watch?v=Hhe8Db9Qg80i oglądajcie zdjęcia które dodam :)) tak na pożegnanie...
Open your eyes !
Nie licz na to że oni staną przed tobą i powiedzą:
"Masz i miałaś rację"
To nigdy się nie stanie !
Ale pamiętaj też o tym że...
...nigdy nie powinno mówić się "nigdy" !

Rozdział 6:It has never come to light...-Epilog

30 listopada 2012

*narrator*

Louis-chłopak wiecznie wesoły ciągle żartujący, nie zachowujący się jak na swój wiek, miły, sympatyczny, szczery, romantyczny, kochany.

Harry-opiekuńczy, miły, troskliwy, romantyczny, młody chłopak z pięknym i szczerym uśmiechem, zawsze pełny życia, uprzejmy i kochany.

Larry-to słowo powinno być definicją prawdziwej miłości...ale nigdy nie będzie! Dlaczego?- pewnie masz ochotę o to zapytać...prawda? Ta miłość nigdy nie ma wyjrzeć światła dziennego! Och....to znaczy nie miała, bo są ludzie którzy o tym wiedzą tylko czekają jak oni powiedzą o tym na głos.

One Direction-najsłynniejszy teraz zespół na świecie media widzą ich bez skazy! 5 chłopców około 20 roku życia, piękne uśmiechy, umięśnione klatki piersiowe...och i ich dziewczyny...Zayn ma Perrie z zespołu Little Mix którą naprawdę kocha i niedługo jej się oświadczy, Liam ma Danielle tancerkę którą kocha ponad życie ona jego też ale niestety rozstaną się a my będziemy płakać z nadzieją że do siebie wrucą, Niall...tak Niall on jest sam ale kiedyś pewnie spodka swoją księżniczką i będzie ją kochał tak mocno jak my kochamy jego, Louis "ma" Eleanor której nie kocha ani ona nie kocha jego...oni nie są razem!, Harry jest "sam" z Louisem.

Modest!Menagent-menagent zespołu One Direction, nieudolnie próbują zrobić z Louisa i Harry'ego jakiś mega hetero.

Ta...miłość jest, dowody są, zwolennicy są, potwierdzenia...NIE MA! Ale ty myśl co chcesz ja wiem że oni są razem że się kochają że przetrwają wszystko ♥ Ich rodziny ich wspierają, tak samo przyjaciele, znajomi, shipperzy..bo to chyba dzięki nam shipperom oni mają jeszcze nadzieje...i choć oni tego chcą i my tego chcemy oni nigdy nie powiedzą:

"Macie racje i mieliście przez ten cały czas, ja go kocham, on mnie kocha jesteśmy razem od ponad 2 lat i przetrwaliśmy wszystko i przetrwamy jeszcze więcej!"

Po czy wszyscy shipperzy rzucili by się na nich by ich przytulić...ze łzami w oczach.Potem wszyscy by się rozpłakali...cały świat! Nawet te zwolenniczki Eleanor!

To nigdy nie nastąpi...NEVER!

 

 

 

 

Choć mówi się że never say never :')

 

środa, 18 września 2013

Ludu mój koffany !

Jeżeli ktoś to czyta to:pisze komętarz-spokojnie komki da się z aninimka jeśli nie masz konta na google ;)))
Daje wam czas do soboty.
Jeżeli w sobotę nie będzie 1 komentarza pisze ostatni rozdział-epilog i potem już nie wchodzę...
Jeśli ktoś to czyta i mu na tym zależy:
-daje komka


xJulka:*x

wtorek, 17 września 2013

Heyyyyyy

Nom jak widzicie jestem :/ smutna,zła i jak zwykle gotowa do pisania ! Nom powiem szczerze że moje marzenie poszło się pieprzyć...Nom dzisiaj a jak nie dzisiaj to w sobotę dodam rozdział :)))
Więc pozdrawiam !

xJulka:*x

poniedziałek, 16 września 2013

Cześć !!!!!!!

Hej wam mam do was sprawę....mam dosyć...nom...em....niemoralny pomysł....tak......tak to można nazwać.Mam dosyś niemoralny pomysł i mam zamiar go sprawić tej nocy....a jeśli mi się uda to już nigdy nie wejdę na tego bloga,ani na fb,ani tt,ani też aska.NEVER.Pewnie myślicie "Co ona chce zrobić?"-nie martwcie się ja tylko spełniam marzenia.Tak więc..ale zanim to zrobię chcem siem naczytać o Larrym więc tutaj : http://ask.fm/onedirection77777 wysyłać mi jakieś SMUTE imaginy i opowiadania(linki) ;))) Do nie zobaczenia :***

piątek, 6 września 2013

Rozdział 5:Hiding feelings or pretend it is not possible ... but real ...

29 listopada 2012

*Harry*

Jest już 13:00 a Lou'ego nadal tu nie ma! Myślałem że może coś się stało albo nie może przyjechać ale Gemm mnie uspokajała.Ale godziny mijają,mijają i mijają...jest już 17:00!Musze do niego zadzwonić!jeden drugi trzeci sygnał.Odebrał.

-Lou?!Hallo gdzie jesteś?

-Harry przepraszam że mnie nie było i że nie dzwoniłem ale nie dałem rady...-powiedział po chwili.

-Ale jak to?!Gdzie jesteś?-zapytałem zdziwiony.

-W NY-powiedział.Zamurowało mnie.

-Jak to?Lou co ty tam robisz?!!!-krzyknołem wręcz to telefonu.Usłyszałem nagle głośną pokazową muzykę i kobiece śmiechy-Boo co się dzieje?

-Hazz zadzwonię później-powiedział i się rozłączył.Nie wiedziałem co powiedzieć.Louis jest w USA zapewne na jakimś pokazie...zaraz zaraz na jakim pokazie?!Muzyka pokazowa i te śmiechy...<lol> pewnie jest z El...i znowu się zdołowałem...

-Harry kolacja!-usłyszałem wołanie z dołu domu.To mama.Woła mnie na kolacje.Włożyłem telefon do kieszeni i zeszedłem na dół.

-Hey i co z Louisem?-na wejściu zapytała mnie Gemma.

-Nie przyjedzie...

-Czemu?-zapytała zdziwiona mama.

-No bo...yh...jest w NY-odpowiedziałem.

-Co?Jak to?!-zapytała zdziwiona Gemma.

-Nie wiem,powiedział że zadzwoni do mnie później...-powiedziałem i usiadłem do stołu.Zjadłem to co mi mama podała.Nie zwracałem uwagi na to co to było....byłem totalnie rozbity.Myślałem że się za chwilę popłaczę.A do tego zadzwonił telefon:

-Hallo?-powiedziałem do telefonu.

-Cześć Harry mósimy się spodkać!-to była ona.Taylor.Mam się z nią spotkać.Teraz?O nie!

-Teraz nie mogę...

-Ale Harry twoji menagent...?!-miała racje!Mósiałem iść.

-Gdzie i kiedy?

-Za 3 godziny w tej restauracji nie daleko mojego hotelu,idziemy na kolecje a potem idziesz do mnie że niby spędziliśmy razem noc""...-czyli stardand...

-Mam lecieć do cb?

-No inaczej się nie da?-powiedziała.

-Ok to o 20:00?

-No-powiedziała i się rozłączyła.Przynajmniej będę bliżej Lou.Tey jest teraz w NY więc może uda mi się ustalić gdzie jest Louis.

*3 godziny póżniej,NY,USA*

Jestem już pod restauracją i czekam na Taylor.Jeszcze jej nie ma.W pewnej chwili zadzwonił Boo:

-No wreście!

-Harry,przepraszam El miała casting i musiałem tam jeszać...

-Nie gniewam się...

-Ok wiesz ja jestem już w UK i zmierzam w kierunku HC...-chciał coś jeszcze powiedzieć ale mu przerwałem.

-Lou ale teraz to ja jestem w NY muszę iść na "randkę" z Tey i "spędzić z nią noc"-powiedziałem na jednym wdechu.

-Co?!

-Będę rano-powiedziałem i się rozłączyłem.Stałem jeszcze 5 min. aż przyszła Tay.Weszliśmy do budynku.

*Louis*

Super...po prostu super!Ja wracam i się dowiaduje że Hazz jest w NY...dopiero tam byłem!!!!!!!No nic pojade do niego jutro..a teraz...czas do domu...

*Lottie*

Jest chyba po 11:00pm.Ktoś dzwoni do drzwi.Rozdziców nie ma a reszta już dawno sobie smacznie śpi.Zwlekłam się z łóżka i poszłam zobaczyć kto to.Otworzyłam drzwi zdziwiona.To był Louis:

-Nie u Harrego?-zapytałam ospale.

-Harry jest w NY...-powiedział.Wszedł do środka i zaczoł się rozbierać.

-Ale jak to?

-Normalnie...pojechał na "randkę" z Tay...-wytłumaczył mi.

-Czyli będzie jutro?

-Tak-powiedział i poszedł do kuchni.Był smutny i przybity.Coś go gryzie i nie chce mi powiedzieć.Czy on nie wie że przedemną nic nie ukryje ?

-Mów.

-Ale co?

-Co jest?

-Nic.

-Louis.

-Ale serio nic!

-Mów po prostu a nie szukasz jakiś wymówek!-powiedziałam.On nabrał powietrza do płuc i ze świstem wypuścił.

-Nie daje już rady-powiedział.Tak po prostu.

-Dasz radę!

-Nie.

-Dawałeś przez te 2 lata to i teraz!

-Nie.

-Brat słuchaj nie możesz tak myśleć jeszcze trochę ponad roku i...

-...koniec-dokończył za mnie.Tak miał racje w grudniu przyszłego roku ma zerwać z El...nie żybym jej nielubiła ale chce żeby mój brat był szczęśliwy.Nawet z Hazzym.Tak.Tak go nazywam.Hazzy.Tak jak Fizzi.To ja wymyśliłam jej to przezwisko.Louis zjadł coś i zaczął wychodzić z kuchni:

-Lott-zwrócił się do mnie.

-Tak?

-Dziękuje-powiedział.Ale za co?!

-Ale za co?

-Za to że mi pomagasz...gdyby nie ty już dawno bym nie wytrzymał...

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 4:This dream ... I'm glad that you're with me.

Zanim zaczniesz czytać włącz to : http://www.wykop.pl/ramka/294812/relaksujacy-deszcz-w-przegladarce-internetowej/ i to : http://www.youtube.com/watch?v=Hhe8Db9Qg80 dzięki temu wpadniesz w klimat ;)

________________________________________________________________________________________

29 listopada 2012

*Harry*

Nieźle się rozpadało.Był już wieczór i byłem po kolacji.Nie chciałem siedzieć bezczynnie i nic nie robić,więc poszedłem spać.Byłem bardzo zmęczony więc od razu jak się tylko położyłem zasnołem.

W pewnej chwili znalazłem się w ciemnym pomieszczeniu.Nie było tu drzwi ani okien.Ciemność.W pewnej chwili  zobaczyłem Louisa.Stał daleko ode mnie.Na drugim końcu pomieszczenia.Chciałem iść i go przytulić.Pocałować.Nigdy nie puścić.Nie mogłem.Coś mnie trzymało w miejscu.Nie mogłem się ruszyć.Stałem jak słup i tylko patrzyłem.On mnie nie widział.W pewnej chwili ktoś zaczął się do niego zbliżać.To była Ona.Elenor.On ją zauważył.Podszedł do niej i zaczął ją całować.Zaczołem płakać.Nie mogłem na to patrzeć.Mój Lou,mój kochany BooBear.Nie.On tego nie chce."Ale to robi"Usłyszałem jakiś głos.To ona.Taylor.Była tu.Stała za mną i patrzyła jak cierpię.Bezduszny człowiek.Jak zawsze."Pamiętaj że to dzięki mnie jest jeszcze Larry..."Ma racje.Gdyby nie ona to..."No właśnie Hazzuś,i tak byś musiał na to patrzeć i to znacznie częściej"Staneła przede mną,zasłaniając całujących się Lou i El.Jednak nie umiałem przestać płakać.To było za trudne.Nie umiałem tak po prostu żyć ze świadomością że oni są 'razem'.

Obudził mnie piorun.To tylko sen.Nie ma tu El i Tay...ani Lou...

*Louis*

Jakoś nie mogłem spać.Ta burza była taka wielka że nie dawała mi spokoju.Myślałem co robić..."Idź do Stelly ona ci powie" powiedział jakiś głos w mojej głowie.Miał racje.To Stell zawsze mi pomagała.Podniosłem się z łóżka,założyłem dresy i t-shert i wyszedłem z pokoju.Szłem po cichu na palcach żeby nikogo nie obudzić.Powoli wszedłem do pokoju dziewczyny.Poteszłem do jej łóżka i szepnołem:

-Stell

Nic

-Stella

Znowu nic

-Stella obudź się

Nic

-Stell natychmiast wstawaj-powiedziałem pół głosem.

-Mmmm...-mruczała coś pod nosem-no już obudziłeś mnie-szepnęła.Następnie przeniosła się na pozycje siedzącą.Miała potargane włosy że wyglądała jakby miała krzak na głowie i różową pidżamę w białe paski.Spojrzała na mnie wzrokiem zabójcy.

-Też cię kocham-powiedziałem głupio się uśmiechając,ona zaczęła się cicho śmiać.

-To czemu budzisz mnie o tak wczesnej porze ?

-Nie mogę spać...

-Och...

-Ach...

-Ych...-zaczęliśmy wydawać z siebie dziwne dźwięki a na koniec zaczęliśmy się cicho śmiać.

-Myślisz o nim?-zapytała z Nienacka.

-Tak-odpowiedziałem.

-Przecież sam mówiłeś że jutro do niego jedziesz?-zapytała.

-Tak-odpowiedziałem.Tak.Miała rację jutro jadę do Harrego!

29 listopada 2012

"Usłyszałem" mój telefon.Podniosłem się leniwie i otworzyłem oczy.Na zegarku zobaczyłem że jest 9:28.Sięgłem po telefon.Na wyświetlaczu zobaczyłem dobrze znany mi numer.Modest!.Odebrałem:

-Halo?

-Louis dzisiaj o 12:00 masz się stawić na lotnisku w Londynie!-krzyknoł wręcz mój menage.

-Ale po co?

-Polecisz do Eleanor do USA,ma tam teraz casting,a ty jako jej "chłopak" musisz tak być-powiedział.Co?Ja mam plany!Miałem jechać do Hazzy a nie do jakieś El do USA!

-Czy to konieczne?

-Oczywiście-powiedział-pamiętaj o 12:00 na lotnisku!-krzyknoł i się rozłączył.Mam przejebane.